niedziela, 28 listopada 2010

A teraz wyobraź sobie że:

Od pierwszych chwil Twojego życia jest Ci wpajane, że pedalstwo jest złe. Ze geje to zboczeńcy i powinno ich się leczyć bo to choroba, w dodatku bardzo poważna i szkodliwa społecznie. Że powinni być odizolowywani. Że najgorszym przezwiskiem na Twoim podwórku jest pedał lub ciota. Że nawet we własnym domu słyszysz podczas świątecznego obiadu o 'tych chorych pedałach'. Tak, Twoja własna rodzina tak mówi.

I nagle gdy masz 14 lat dochodzi do Ciebie, że jesteś jednym z nich. Jednym z tych wyklętych. Tym jebanym, pierdolonym, chorym pedałem którego trzeba się pozbyć bo jego pedalstwo zagraża światu.

I wyobraź sobie co wtedy czujesz.
W takim momencie nie ma już dla Ciebie miejsca. Nigdzie. Bo przecież jesteś jednym z "nich".

A Ty masz przecież dopiero kilkanaście lat.
Przecież Ty nikomu nic nie zrobiłeś.
Przecież Ty, tak jak inni też jesz, śpisz, oddychasz, uczysz się i chcesz mieć kogoś bliskiego.
Tak, kogoś bliskiego.
A nikt nie jest Ci bliski bo nie możesz nikomu zdradzić co do kogo naprawdę czujesz, ani tym bardziej kogo kochasz. Nikt nie zna o Tobie prawdy. Tej prawdy. Tak dla Ciebie ważnej prawdy.

I żyjesz ze swoją homoseksualnością w samotności, starasz się czegoś o tym dowiedzieć, ale oczywiście robisz to w wielkiej konspiracji, bo tak bardzo się boisz 'że ktoś się dowie'.

Tak, ciągły strach że 'to' wyjdzie.
'To.'
Bo otoczenie sprawiło, że obrzydza Cię 'to' do tego stopnia, że nawet nie możesz wymówić 'tego' nazwy bo to tak straszne! Nie umiesz wymówić tego na głos!
Czujesz do 'tego' wyłącznie obrzydzenie.
Przez co czujesz do siebie obrzydzenie.
I myślisz, że jak inni się dowiedzą, to też będą do Ciebie czuć wyłącznie obrzydzenie.
A Ty masz ciągle tylko kilkanaście lat.
I musisz to dźwigać.
I myślisz że tak będzie przez całe życie.
A Ty nie chcesz takiego życia.

I myślisz jak to skończyć.
Jak ze sobą skończyć.


Heteroseksualny czytelniku, poprosiłem Cię o wyobrażenie sobie tego.
Wiedz tylko, że ja wyobrażać sobie tego nie muszę.

Dlatego czasem pomyśl o tym w jaki sposób mówisz o gejach lub lesbijkach.

Nigdy nie wiesz kto Cię słucha.















edit: nie chodzi o użalanie się nad sobą, bo to wszystko dawno za mną i jestem szczęśliwy. chodzi mi o to, żeby zwrócić heterycką uwagę na problem tak zwanej 'mowy nienawiści' i tego do czego może ona doprowadzić.
a do czego może doprowadzić? przykład: na początku jesieni w ciągu zaledwie tygodnia w samym USA samobójstwo na tle swojej nieheteroseksualnej orientacji i piętnowania tego przez społeczeństwo popełniło aż 6 nastolatków. w tydzień. 6 młodych ludzi. tylko w USA.
żeby to powstrzymać w trybie ekspresowym powstały potężne kampanie społeczne takie jak "It's Getting Better" do której swoje nagrania dały dziesiątki tysięcy ludzi, w tym setki gwiazd i czołowych ludzi polityki; projekt "NO H8": podobna sytuacja, swoją twarz dała nawet Cindy McCain, pomimo woli męża! czy "We Give A Damn" z Cyndi Lauper, Rickim Martinem, Eltonem Johnem, Whoopie Goldberg, Ophrą Winfrey itd. na czele.
no i cóż. uznałem że dołożę swoją cegiełkę, ale na lokalnym gruncie.

2 komentarze:

Janis pisze...

witam, cześć i czołem.
otóż, poprzeglądam sobie Twojego blogaska, pokomentuję trochę, a pewnie. zacznę od teraz.
wydaje mi się, że jestem szczęściarą. nigdy w swoim domu nie odczułam, że homoseksualizm jest zły. właściwie, u mnie wcale się o tym nie mówiło. kilka początkowych lat mojego społeczeństwa spaczyło podwórko i szkoła, bo, że ciota, że pedał. kiedyś, mój tata, użył tego ostatniego określenia wobec pewnego artysty, a ja zapytałam, co takiego słabego zrobił. kilka lat później doszłam do tego, że był homo, a właściwie bi.
tak jak osoby homoseksualne odkrywają siebie i próbują odnaleźć się w takiej sytuacji, tak ja odkryłam wszystko, co z tym z wiązane i wyobraziłam sobie, jak to może być. jakim przekleństwem jest życie w III czy IV RP, kiedy społeczeństwo jest w tak chory sposób konserwatywne, że nie rozumie miłości, poczucia akceptacji w innym, niż ten powszechny, wymiarze.
jesteś wspaniały. ludzie kochają Cię, albo co najmniej uwielbiają. nie będę zapewniać, że będzie dobrze, bla bla, bo to bez sensu. jesteś ponad wszystkimi, ponad nami, heretykami. widzisz więcej, czujesz więcej i lepiej. kochaj swoje życie takie, jakim jest.
i wybacz nam, plebsowi uczuciowemu, że nie doceniamy Twojej wyjątkowości.

Unknown pisze...

Dear Janis!
sama III RP (wolę używać nazwy nie-marketingowo-wyborczej) nie jest przekleństwem. przekleństwem już nawet nie są ludzie. przekleństwem jest brak powszechnej edukacji w tej dziedzinie.

uważam że człowiek najbardziej boi się nieznanego. myślę, że z niewiedzy biorą się niemalże wszystkie fobie na świecie: od ksenofobii po arachnofobię. a nawet jeśli nie, to i tak bardzo silnie z tej niewiedzy czerpią.
spójrz, zgaduję że nawet w horrorach najbardziej boisz się tego co się dopiero zaraz pojawi: wiesz że to jest, ale jeszcze nie wiesz co, ani z której strony ekranu wyskoczy.

tak samo jest z polakami a gejami. brak podstawowej wiedzy. pół polski nie ma pojęcia, że homoseksualizm NIE JEST chorobą, ponad pół polski wiąże to z pedofilią, a wszyscy uważają, że wychowywanie dziecka przez parę homoseksualną owe dziecko spacza (a jest udowodnione od paru łaaadnych lat, że nie powoduje to u niego nic szkodliwego co nie mogło by go spotkać u heteryków).
a gdy rozmawia się o homoseksualiźmie to jest to wiedza elementarna. przynajmniej powinna taka być.

wracając, ja sam nie jestem wielkim fanem homoadopcji (kwestia akceptacji takiego dziecka przez otoczenie itp.), jednak uważam że bycie wychowywanym przez kochającą parę gejów lub lesbijek jest lepszym rozwiązaniem niż bycie wychowywanym w domu dziecka gdzie zazwyczaj szerzy się patologia... no i w takiej sytuacji nie jest to chyba trudny dylemat (przynajmniej posiadając podstawową wiedzę).

może i w tej dziedzinie czuję i widzę więcej(powody są dość oczywiste), ale sam widzę jak cierpią na tym inne aspekty mojego rozwoju. szczerze mówiąc ostatnia linijka brzmi aż nieco ironicznie. nie mam się za kogolwiek wyjątkowego. gej jak gej, tak jak pozostałe 5% mężczyzn na tym świecie.

'każdy ma swój krzyż' mawiają.
a jak nie krzyż to kolana.