sobota, 14 maja 2011

ESC 2011

wklejam notkę którą napisałem w czwartek wieczorem, ale nie udało mi się jej opublikować, bo Blogger zaczął strzelać fochy.

__________________________________________________________


tak, oglądam eurowizję.
jak co roku, wiernie, od pierwszych lat swojego życia.
moja miłość do tego eventu nie słabnie.

w jakiś sposób to niepowtarzalne takie, ten klimat.
ten odwieczny wstyd podczas występu kraju ojczystego, na długie wieki połączony z nadzieją, że może jednak tym razem przejdziemy do finału...
piękna scena, światła, dekoracje i zajebisty design po prostu wszystkiego; perfekcyjne make-upy, stroje i choreografie.
i dupeczki. och, do teraz pamiętam jak 2 lata temu oczarował mnie Alexander Rybak.
wszystko jest tak idealne, uśmiechnięte, przepełnione zdrową rywalizacją i jedynym w swoim rodzaju uczuciem zjednoczenia Europy (oraz jej okolic), że można przymknąć oko na kicz, i - momentami - poczucie zażenowania..
ale trzeba przyznać, że w tym roku zaskakująco mało tego typowego, rażącego kiczu. przez to że wprowadzili jury? who knows.
i tak jest fabulous!

__________________________________________________________

dziś finał :D czy ktoś poza mną to w ogóle ogląda?

ŻĄDAM USTAWY O ZWIĄZKACH PARTNERSKICH

1 komentarz:

zuzanka pisze...

nawet ja pamietam jak oczarował Cie Alexander Rybak xD